POSTAWY UCZESTNIKÓW LITURGII -mały poradnik
- Zachowywanie przez wszystkich uczestnikow Eucharystii jednolitych postaw ciała jest znakiem jedności całej wspólnoty zgromadzonej na sprawowaniu świętej liturgii.
- Wierni stoją:
- od wejścia kapłana aż do oracji(czyli słów-Módlmy się ...)
- od śpiewu przed Ewangelią(czyli ALLELUJA/CHWAŁA TOBIE...) aż do końca modlitwy wiernych za wyjątkiem homilii/ kazania
- od słów: "Módlcie się aby moją i waszą ofiarę.." aż do"Baranku Boży" włącznie(za wyjątkiem Podniesienia )
- w czasie modlitwy po Komunii(czyli słów Módlmy się...) i Zakończenia Mszy św.
- Wierni mogą siedzieć:
- w czasie czytań i psalmu responsoryjnego
- w czasie homilii/kazania
- w czasie przygotowania darów ołtarza(tzw.ofiarowanie)
- w czasie rozdzielania Komunii świętej i milczenia po Niej
- Wierni klęczą:
- w czasie podniesienia(czyli od momentu wyciągniętych rąk nad pateną i kielichem do momentu opuszczenia kielicha)
- Na słowa "Oto Baranek Boży..."
- Wierni mogą klęczeć:
- w czasie przyjmowania Komunii Św. -z osobistej pobożności
- od śpiewu "Świety Święty.."do słów "Przez Chrystusa z Chrystusem i w Chrystusie..."-jeśli taka tradycja istanieje w danej wspólnocie.
- Ludzie w starszym wieku,starsi i chorzy mogą siedzieć w czasie całej Mszy św. i nie należy ich niepokoić. Podobnie w kaplicach szpitalnych, zakładowych, specjalnych trzeba uwzględniać stan zdrowia uczestników.
Autorski Kącik Młodych z KSM-u naszej parafii i nie tylko...
-publikacje na łamach czasopisma WZRASTANIE /kopia/
Kobiecy punkt widzenia
Każda z nas czegoś pragnie, czegoś oczekuje, na coś czeka. Kobieca empatia i wyobraźnia jest naszą wielką zaletą, ale jednocześnie często staje się przyczyną rozczarowań. Ile razy myślałam: “inaczej sobie to wyobrażałam” czy stawiałam na relacje, które nie miały przyszłości? Może nie notorycznie, ale zdarzały się takie sytuacje. Mam pewną propozycje, może dobiegając do mety Wielkiego Postu warto na chwilę porzucić ten świat. W tym najświętszym w Kościele czasie chcę nas drogie panie zaprosić do skupienia się na najważniejszej relacji w naszym życiu - relacji z Bogiem. Odnajdźmy nasze miejsce w świecie, źródło naszej siły i pozwólmy stworzyć się na nowo. Odrzućmy opinie innych, pogoń za sprawami niewartymi naszego zaangażowania, zaakceptujmy siebie i dajmy sobie szansę, na to by rozwijać w sobie to co piękne, będąc blisko Jezusa. Życzę nam rozmodlenia, pokoju serca i spojrzenia pełnego miłości, którym będziemy zmieniać świat na lepszy.
Karolina Kot
Szkoła wiary
Zmartwychwstanie Chrystusa oraz Święta Wielkiej Nocy, które w tym roku obchodzimy w kwietniu są
dla wszystkich ludzi nagrodą. Jest to nagroda za zaufanie będące czasem postawą trudną,
wymagającą i szlachetną. Bywają sytuacje, kiedy ktoś nie potrafi się na nie zdobyć. Przeszkodami
mogą być choćby gorzkie doświadczenia z przeszłości. Jak uczyć się ufać bliźnim i Bogu? Słowa są
proste – znacznie bardziej skomplikowana okazuje się praktyka.
Trzeba zdawać sobie sprawę, że w znacznym stopniu nasza wiara opiera się na zaufaniu. W historii
świata tyle razy było ono jedyną moralną drogą postępowania. Często termin ten staje się
synonimiczny ze słowem ‘nadzieja’. Chcąc przywołać konkretne przykłady, na pierwszym miejscu
wskażmy Maryję – ufała, choć spotkało ją coś nieziemskiego, niewytłumaczalnego drogą nauki. Sam
Jezus zaufał Ojcu Niebieskiemu pomimo niewyobrażalnego lęku. Tylu świętych ufało, nawet w obliczu
brutalnej śmierci. My także ufamy, choć nie zawsze jesteśmy tego świadomi. Jest to swego rodzaju
fenomen, ale także niezaprzeczalny dowód na to, że Bóg po prostu budzi zaufanie. Chyba każdy z nas
zaobserwował w swoim życiu, że w stresujących i kryzysowych sytuacjach, we własnych myślach
mówimy: „Boże, pomóż mi”.
Nauka zaufania to jednak długi proces. Niektórzy chrześcijanie już od najmłodszych, dziecięcych lat
poznają historię swojej wiary. Odkrywają Pana jako najlepszego ojca, do którego mogą zwrócić się w
każdej sprawie. Inni nawracają się będąc już dorosłymi ludźmi, ale i to nie stoi na przeszkodzie, aby
zaprzyjaźnić się z Jezusem. Trzeba dać sobie czas i być cierpliwym. Właśnie za to czeka na nas
wspomniana na początku nagroda – życie wieczne przez obliczem Boga.
Małgorzata Stępień
Historia dzisiaj
Kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata. Jednym słowem- wiosna- to ona daje o sobie znać w czwartym miesiącu roku, obnażając pierwsze promienie słońca, witając budzące się zwierzęta i odkrywając wyrastające kwiaty. Nierzadko, podobnie jest także w roku 2022, kwiecień to czas przeżywania Świąt Wielkanocnych. Jak widać powodów do uciechy jest wiele, a podejrzewam, że znalazłoby się ich jeszcze więcej. Jednak spośród tłumu radości przebija się jedna bardzo ważna- aczkolwiek przypominająca o ludzkiej tragedii- data. Jest nią 13-ty dzień tego miesiąca, ustanowiony przez rządzących Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej.
Po porażce z III Rzeszą we wrześniu 1939 r. Polska znalazła się pod okupacją niemiecką. Ludność cywilna i żołnierze zostawali aresztowani przez najeźdźców. Władze udały się za granicę, aby zachować ciągłość państwowości. W międzyczasie, a właściwie, 17 września 1939 r., na tereny II Rzeczpospolitej wkroczyła od wschodu Armia Czerwona. Pod pretekstem obrony ludności ruskiej ZSRR zajęło nasze terytorium, dokonując wespół z nazistami tzw. IV rozbioru. Józef Stalin- dyktator Sowietów- doskonale wiedział, że możliwości obronne Polski nadal pozostają dosyć duże, a jedynie pozbawiając naszą armię pionu dowódczego utracimy zdolności bojowe. Idąc za tym rozkazał swoim żołnierzom pojmać wszystkich oficerów Wojska Polskiego. Polscy jeńcy wojenni zostali przetransportowani do specjalnych obozów pracy, a następnie bezprawnie przekazani w ręce NKWD (Narodowy Komisariat Spraw Wewnętrznych). 2 marca 1940 r. Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych Ławientrij Beria sporządził Józefowi Stalinowi notatkę nr 794/B, w której przedstawił plan wymordowania poprzez rozstrzelanie ponad 25 tys. więźniów, bez uprzedniego śledztwa i prawomocnego wyroku, wśród nich znaleźli się również polscy żołnierze-oficerowie. 3 dni później nastąpiło oficjalne zatwierdzenie przedłożonych zapisów, postanowiono pod zarzutami wrogiej działalności wobec ZSRR o likwidacji 14 736 „byłych oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, żandarmów, pracowników służby więziennej, osadników i wywiadowców”, z których „ponad 97 proc.” było narodowości polskiej.
Pierwszy transport jeńców wyszedł z obozu w Kozielsku 3 kwietnia 1940 r., ostatni 12 maja. Ofiary były wiezione pociągiem do stacji Gniezdowo w Smoleńsku, a stamtąd- autobusami z szybami zamalowanymi z zewnątrz wapnem- dowożone w głąb lasu katyńskiego, pod tak zwaną willę NKWD. W willi, nazywanej przez jeńców letniskiem, byli oni znienacka zabijani jednym strzałem w podstawę czaszki przez kata przystępującego do nich zza pleców od strony drzwi, którymi weszli. Następnie ciała transportowano z powrtotem leśną drogą do oddalonych o ok. 300/400 m. „dołów śmierci”. Bronią był niemiecki pistolet Walther 7,65 mm, ładowany amunicją Geco z fabtyki Gustawa Genschowa w Durlach. Inne transporty wychodziły ze Starobielska od 5 kwietnia do 12 maja 1940 r. Skazańców wieziono na stację w Charkowie, a stąd samochodami do więzienia NKWD przy placu Dzierżyńskiego 3. Tam weryfikowano tożsamość jeńców, krępowano im z tyłu ręce, po czym wprowadzano do małej Sali, gdzie byli zabijani strzałem w kark. Wywózki z obozu w Ostaszkowie trwały od 4 kwietnia do 16 maja 1940 r. Aresztanci byli prowadzeni pieszo po zalodzonym jeziorze Seliger do stacji kolejowej, celem dotarcia pociągiem do Kalinina (Twer). Tam, w siedzibie NKWD dokonywano mordu- po sprawdzeniu danych personalnych, jeńcom skuwano ręce, po czym strzelano do nich w specjalnie wygłuszonej celi. Zwłoki wywożono ciężarówkami ku oddalonej o 32 km miejscowości Miednoje, zrzucano do wykopanego dołu (o głębokości 4-6 m) i zasypywano.
Realizowanie zbrodniczych planów nie zawsze szło po myśli oprawców. Wedle notatki NKWD z obozu w Charkowie jedne z oficerów wyrwał się im, przedostał do pomieszczenia z bronią i rozpoczął ostrzał. Podobno zaduszono go świecą dymną, a następnie zastrzelono. Do wykonywania egzekucji także dobierano odpowiednio „doświadczonych” enkawudzistów. Jednym z nich był major Wasilij Błochin, dla którego mordowanie stanowiło pewnego rodzaju rytuał. Przed przystąpieniem do zabijania zakładał specjalną odzież: brązową skórzaną pilotkę, długi skórzany brązowy fartuch i rękawice o tym samym kolorze z mankietami powyżej łokci oraz gogle szofera. Przed „Katyniem” Błochin był już wyznaczany do podobnych „specjalnych zadań”, za co wielokrotnie otrzymywał odznaczenia. Po wojnie został on awansowany do stopnia generała majora. Uważa się, że mógł zastrzelić nawet 50 tysięcy ludzi.
Odkrycia masowych mogił Polaków zamordowanych przez NKWD wiosną 1940 r. dokonali już w październiku 1941 r. polscy robotnicy kolejowi pracujący dla przebywających tam w tym czasie Niemców. Ekshumacje rozpoczęto jednak dopiero w 1943 r., odkrywając kolejne groby. 13 kwietnia tego roku o godz. 15.15 radio berlińskie nadało długi komunikat informujący, że w lesie- 3,5 km od Katynia- przy stacji kolejowej i wsi Gniezdowo odkopano masowe groby polskich oficerów wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną po kampanii wrześniowej w 1939 r. i zamordowanych przez funkcjonariuszy radzieckiej policji politycznej NKWD strzałem z krótkiej broni w tył głowy. Sowieci, którzy od ataku niemieckiego (czerwiec 1941 r.) na ich kraj, starali budować przyjaźń z Polską i aliantami od razu wyprali się zarzucanych im czynów, zrzucając odpowiedzialność za odkrytą zbrodnię na Niemców. Do śledztwa włączył się Międzynarodowy Czerwony Krzyż, wraz z polską delegacją. Przez następnych wiele lat kolejne próby rozwikłania zagadki „Katynia”, spotykały się z fałszowaniem prawdy przez radziecką propagandę. Odkrycie jej nastąpiło dopiero w 1990 r., kiedy to prezydent ZSRS Michaił Gorbaczow oficjalnie przyznał, że mordu na polskich jeńcach wojennych w okresie od kwietnia do maja 1940 r. dokonało NKWD.
Do dziś wydarzenia z wiosny 1940 r. są przedmiotem wielu dyskusji, badań i sporów na arenie międzypaństwowej. Z perspektywy Polaków upamiętnianie tamtej tragedii stanowi ważny element naszej tożsamości narodowej, a narodowy Dzień Pamięci ustanowiono 13 kwietnia. Na miejscach kaźni widnieją także tablice z wypisanymi nazwiskami ofiar- w lesie katyńskim położono aż 4430 imiennych płyt nagrobnych, pomordowanych, których udało się zidentyfikować. Niestety ogromna część z nich pozostaje jednak nadal nieznana, a lista katyńska zdaje się być wciąż niedokończona.
Łukasz Lemiecha
Godne polecenia
Obrączka oznacza zobowiązanie na całe życie. Wkładając ją na palec składasz przysięgę”. Jak często zdarzało Ci się coś komuś obiecać? Albo może zapytam inaczej… często składasz obietnice, które nie maja pokrycia w rzeczywistości? Wiesz, nie mam tu na myśli słów mamy, która „obiecuje swojemu dziecku lizaka”, żeby tylko mogła w spokoju zrobić zakupy. Nie chodzi mi też o to, że obiecujesz tacie, że posprzątasz pokój, a tego nie robisz. Chociaż w sumie… jeśli jesteś wierny w małych rzeczach, będziesz też wierny w rzeczach wielkich! Każdemu z nas z pewnością zdarzyło się kogoś kiedyś okłamać. Czasem może nieświadomie, czasem może po prostu myślałeś, że tak będzie lepiej… Bo przecież na pewno nie chciałeś wyrządzić komuś celowej krzywdy. Nie mniej jednak, mniejsze lub większe kłamstewko zdarzyło się zdecydowanej większości z nas! Są jednak takie obietnice, które składamy na całe życie. Są to obietnice bardzo znaczące. Składamy je przeważnie ważnej dla nas osobie, z którą chcemy to swoje życie dzielić. Bierzemy wtedy odpowiedzialność za siebie nawzajem. Tak jest w przypadku małżonków. Stojąc przed ołtarzem- ba! - przed samym Bogiem, ślubują sobie tak wiele… W zdrowiu, chorobie, szczęściu, smutku, dopóki śmierć ich nie rozłączy… mocna obietnica, co nie? I co w przypadku jej niedotrzymania? Catherine i Caleb są małżeństwem od przeszło siedmiu lat. Mężczyzna nie widzi swoich błędów i choć jest bardzo zagorzałym strażakiem, w małżeństwie nie potrafi zachować zasady: „nigdy nie opuszczać swojego partnera”. Obwinia żonę o konflikty, jakie pojawiają się w ich małżeństwie. W momencie, w którym zaczyna rozumieć, że może kogoś stracić, z wielką pomocą w ratowaniu małżeństwa, przychodzą mu rodzice! Caleb podejmuje wyzwanie miłosne z książeczki, którą otrzymał od ojca. Jego żona początkowo nie ufa mu i nie wierzy w jego dobre intencje. Nie dostrzega chęci zmiany, która rodzi się w mężu. Czy są w stanie odbudować to małżeństwo? Nie zawsze „złamanie obietnicy”, czy jej niedotrzymanie, jest naszą winą. Tylko czy jesteśmy w stanie tak naprawdę pokochać drugiego człowieka, nie kochając Pana Boga? Ważne, że Caleb w odpowiednim momencie zorientował się, że obietnica złożona te siedem lat temu, troszkę się „przykurzyła”. Jego heroiczne starania o żonę doprowadzą go jednak do sukcesu! Każda obietnica, którą składamy, ma znaczenie. Zarówno dla nas, jak i dla osoby, której ją składamy. Obietnice są dużym zobowiązaniem, pamiętaj o tym!
Paula Kasprzak
Zadanie miesiąca
Nie wiem jak Tobie, ale mi pomaganie przynosi ogromną radość i satysfakcję. Świadomość, że jeden mały gest, który nie będzie nas kosztował dużo pracy ani pieniędzy, może odmienić kogoś dzień a nawet może życie, sprawia, że wszystko nabiera większego sensu. Chciałabym abyś i TY w tym miesiącu komuś pomógł. Wpłać złotówkę na konto fundacji, pomóż starszej pani w zakupach czy zaangażuj się w pomoc w pobliskim schronisku. Forma jest dowolna, ważniejszy jest cel!
Dominika Kaczmarska